wtorek, 28 sierpnia 2012

Baranki, baranki ....

Ostatnio usilnie poszukiwałam przeróżnego rodzaju czesanek lub zwykłego runa owczego do  ćwiczenia coraz to lepszych nitek , niestety nic nie mogłam znaleźć. Poza tym Alicja podkreślała , że czesanka , maszynowo ułożona nie oddaje efektu ręcznie wyczesanej wełny , pokrytej jeszcze naturalnym tłuszczem owcy. Przypomniało mi się wtedy o pewnej starej skórze, używanej do siedzenia na wyjazdach, która włosie miała w dobrym stanie , natomiast skóra, na której się utrzymywało rozlatywała się w rękach. Niestety nie posiadam czesaków, a nie mam niestety teraz materiałów, do zrobienia historycznych, dlatego zostałam zmuszona do czesania wszystkiego szczotką ... dla kota :). Efekt jednak był zadowalający , najpierw wełnę wyczesałam usuwając zanieczyszczenia, a następnie odcinałam kawałki skóry. :)  Nitki z wełny wychodzą bardzo mocne, lecz troszkę 'poczochrane' ( co jakiś czas wystają pojedyncze włoski) . Nitki z tak przygotowanej wełny robi się jedynie odrobinkę trudniej , niż z przygotowanej czesanki.



po lewej kawałki futra, po prawej samo wyczesane włosie.



taką szczotką wszystko zostało czesane


kawałki futra


wyczesane zanieszyczenia


wyczesane futerko



A to już gotowa niteczka :)

sobota, 25 sierpnia 2012

Zagadeczka -





- z jakiego zwierza to niteczka ? :D







                                                                     Malutka, bo robiona totalnie z ciekawości i na próbę :)

piątek, 24 sierpnia 2012

Świeczki.

Co robić kiedy nuda pożera człowieka, deszcz leje za oknem i nie ma nic ciekawego do roboty ? Można porobić piękne maczane świeczki, które po zapaleniu wypełnią dom słodkim zapachem miodku :D. Jak zrobić takie cudeńka ? Bardzo prosta sprawa . Przygotowujemy sobie warkoczyki zaplecionej z lnianej dratwy oraz topimy wosk w wysokim słoiku ( najlepiej w wysokim i wąskim).
Wosk w słoiku roztapiamy w kąpieli wodnej, tak jak przy wygotowywaniu słoików z ogórkami. Następnie moczymy knot z dratwy w wosku , moczymy w zimnej wodzie wycieramy i formujemy świeczkę. Następnie znów maczamy w wosku , by uzyskać kolejną warstwę, po każdym zamoczeniu świeczki w wosku , zamaczamy ją w zimnej wodzie ,by ta szybciej wyschła. Trzeba jednak pamiętać, by wytrzeć świeczkę po każdym zamoczeniu w wodzie, by nie zrobiły się pod kolejną warstwą brzydkie bąbelki z wodą. Następnie zawieszamy świeczki, o takiej grubości jakiej chcemy i czekamy, aż wyschnął do końca i będą miały cudowny kolor i wygląd. :)

                 



Zabawy z wrzecionem.



Informację i znaleziska na temat przęślików i wrzecion szukałam już dawno - jednak pierwszy raz styczność z pracą na wrzecionie miałam dopiero na Cedynii. Dzięki warsztatom Alicji mogłam poduczyć się robienia nici. Niestety początki z wrzecionem wcale nie są łatwe i efekty nie zawsze są zadowalające. Nitki są za grube lub za cienkie, pękają, nie są równej grubości , są przekręcone lub wręcz odwrotnie.

                                                               Pierwsze starania wyglądały tak (zdjęcia Oli):













Po warsztatach na Cedynii miałam dużą przerwę, którą zmieniła wizyta u Oli i wyjazd na Trzcinicę :D. Dostałam od kochanego Trolla patyczek po pędzelku ( idealny do wyrzeźbienia sobie wrzeciona ) oraz sama na Trzcinica postanowiłam ulepić i wypalić kilka przęślików . Kręcąc wrzecionem marnując kolejną czesankę Oli chciałam rzucić wszystko do ognia, gdy w pewnej sekundzie załapałam każdy ruch pozwalający na zrobienie cienkiej , równej i wytrzymałej nici :D .



Teraz moje nitki wyglądają o niebo lepiej ( dwie pierwsze motki to nitki początkowe - pierwsza zrobiona na Trzcinicy, natomiast druga to dziewicza nitka na Cedynii. , pozostałe nitki to efekt podpatrywania Oli u niej w domku i obecnego stanu rzeczy :) )



Jak widać teraz nitki są cienkie i równe :)

Wypalone przęśliki wyglądają tak:


A Tu w prezencie dorzucam parę znajdek zarówno wrzecion jak i przęślików. Wśród nich możemy zobaczyć dwie szkoły nakładania przęślików na wrzeciono - nasadzone od dołu bądź od góry.




Orzeszeek.


Jako ,że orzechy włoskie jeszcze nie dojrzały , a Michał narzekał na kolor swoich wełnianych, wygranych rękawiczek postanowiłam pobawić się i z tym barwnikiem :) . Do obranych i pociętych orzechów wrzuciłam 3 motki wełny 100% oraz wełniane filcowe rękawiczki. Dwie zaprawiane ałunem  i jedna niezaprawiana. I tu ałun także nie wpłynął na intensywność koloru. Dwa motki wełny gotowałam ponad godzinę ( ciemniejszy kolor wełny) , natomiast rękawice oraz mniejszy kawałek białej wełenki zaledwie pół godzinki. Wszystko zostawiłam w garnku do ostygnięcia. Poniżej zdjęcia przedstawiające efekty farbowania.